Osoby objęte ubezpieczeniem zdrowotnym muszą spełnić określone kryteria, aby skorzystać z tego przywileju. Zacząć należy od wizyty u okulisty, który wypisze receptę na szkła lub soczewki korekcyjne zgodne z wadą wzroku. Bez tego dokumentu nie uda się nic zaoszczędzić.
Czytaj też: Każdy Polak to kupuje. Teraz jest za darmo
Następnie należy udać się do optyka, jednak tutaj wybór również jest ograniczony. Muszą być to placówki, które mają podpisaną umowę z państwowym funduszem. Tylko w nich uzyskanie refundacji jest możliwe. NFZ dopłaca zarówno do okularów, jak i soczewek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Maksymalna wysokość dopłat jest ściśle określona. Zależy od rodzaju produktu, wieku pacjenta oraz jego wady wzroku. Limity zaczynają się od 25 zł dla soczewek okularowych korekcyjnych do bliży — dla wady wymagające korekcji do ± 6,00 dptr.
Tyle samo można uzyskać w przypadku identycznych soczewek do dali. W zależności od ich rodzaju i problemów ze wzrokiem stawki dofinansowania ze środków publicznych zwiększają się i mogą osiągnąć nawet 600 zł.
Tyle fundusz dopłaci za soczewki kontaktowe twarde hybrydowe i miniskleralne. Najmniejszy możliwy wkład własny pacjenta wynosi 10 proc. całości poniesionych kosztów.
Dopłata do okularów od pracodawcy
Korzystanie z najwyższej dopłaty jest możliwe raz w roku. W pozostałych przypadkach można ubiegać się o nią regularnie co dwa lata. O partycypacje w kosztach można starać się także u pracodawcy.
Ten może dopłacić do kupna okularów, jeśli w ramach obowiązków pracownik spędza przynajmniej 4 godziny dziennie przed monitorem. Z tej opcji (szczególnie popularnej wśród osób zatrudnionych w sferze budżetowej) można korzystać w odstępstwie od 2 do 3 lat. Refundacja średnio wynosi od 200 do 300 zł.
Jeśli czytasz ten, jednocześnie mrużąc lub wytężając wzrok, lepiej udaj się do specjalisty. Ignorowanie objaw wady wzroku może prowadzić do odwarstwienia siatkówki, a nawet do jaskry lub zaćmy.