O zjawisku coolcation pisze "Fakt". To turystyczna odpowiedź na rosnącą temperaturę w wakacje. Słupki rtęci pokazują często zdecydowanie powyżej 30 stopni Celsjusza, dobijając niekiedy do 40 stopni.
Tego typu warunki są już normą nie tylko dla krajów południa Europy, ale też m.in. dla polskiego wybrzeża. W szczycie sezonu urlopowego w kurortach nad Morzem Bałtyckim jest bardzo ciepło, co nie dla każdego jest komfortowym sposobem wypoczynku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Turyści szukają alternatywy. Jadą tam, gdzie jest chłodniej
Zamiast do Hiszpanii, Włoch czy Grecji, turyści coraz częściej jadą do Norwegii, Łotwy czy na Islandię. W Norwegii w wakacje temperatura nie przekracza zwykle 20 stopni Celsjusza. Atrakcje zapewnia tętniące życiem Oslo, czy spokojne wybrzeża przy norweskich morzach.
"Fakt" wskazuje, że tego typu wakacje mogą być też tańsze niż tradycyjny wyjazd nad ciepłe morze. Za przelot i hotel do stolicy Norwegii zapłacimy ok. 1300 zł w lipcu i 1500 zł w sierpniu.
Droższa jest Islandia. Jeżeli interesują nas aktywne wulkany i lodowce, a także szlaki rowerowe wzdłuż wybrzeża Atlantyku koniecznie będzie trzeba wydać ok. 3300 zł w lipcu i 3800 zł w sierpniu. To pakiet zawierający przelot i hotel w Reykjaviku.
Najtańszym kierunkiem na wakacje w stylu coolcation wydaje się Łotwa. Starówka w Rydze wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO, nadmorskie miasto Jurmala z szerokimi plażami oraz wiele innych atrakcji to coś, co czeka za ok. 1000 zł w lipcu i 900 zł w sierpniu.