Sprzedawcy i klienci targowisk na południu Czech narzekają, że czeskich jabłek jest stanowczo za mało. - Są to ostatnie w tym roku. Nie będzie więcej naszych jabłek, są małe zbiory - ubolewa Vladěna Hovorková, która na targu w Czeskich Budziejowicach sprzedaje ciemnoczerwone jabłka w cenie 45 koron (ok. 7,7 zł) za kilogram.
W tym roku nie byłoby możliwości zaopatrzenia sklepów w czeskie jabłka. Ale i tak wolą brać te z Polski niż od nas, czeskich sadowników - wzruszyła ramionami kobieta w rozmowie z portalem parlamentnilisty.cz
Dziennikarze wyżej wymienionego portalu odwiedzili w ostatnich dniach kilka targowisk i supermarketów, aby zobaczyć, jak wygląda sytuacja z czeskimi jabłkami. Najwięcej odmian czeskich jabłek znaleźli w sklepach sieci Globus. Z kolei jeśli chodzi o importowane owoce najwięcej było tych z Polski, Włoch i Słowacji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Sprawa jest prosta. Wiosenne przymrozki całkowicie zniszczyły zbiory. W tym roku nie ma i nie będzie jabłek z Czech - tłumaczy Tomáš Rada, dyrektor generalny i prezes zarządu Jednota, spółdzielni konsumenckiej w Czeskich Budziejowicach.
Polskie jabłka sprzedawane są w Czechach w dużo niższej cenie niż od lokalnych sadowników. "Znaleźliśmy np. polskie jabłka w promocji za 19,90 lub 24,90 koron (ok. 3,5 zł-4,3 zł)" - informują dziennikarze portalu.
Analityk rynku rolnego Petr Havel tłumaczy, że nie pamięta takiego roku, by lokalne jabłka np. na targowiskach sprzedawano po prawie 70 koron za kilogram (ok. 12 zł).
- Wydaje mi się to naprawdę szalone. Ale po prostu powodem wzrostu cen jabłek są przymrozki, które dotknęły nie tylko Czechy. To nie znaczy, że na naszym rynku nie ma jabłek, są, ale w znacznie większym stopniu niż w przeszłości pochodzą z zagranicy - dodaje.
Specjalista mówi o polskim rynku
Ekspert odniósł się także do doniesień, które w ostatnich latach pojawiały się w czeskiej prasie, że niektórzy sadownicy w Czechach likwidują swoje sady lub ich część, bo nie opłaca się im nawet uprawiać owoców.
- Mamy Polskę jako kraj sąsiadujący, a polska produkcja jest tańsza od naszej, nie tylko w obszarze jabłek, ale niemal we wszystkim. Między innymi dlatego, że jest to większy kraj, są niższe koszty pracy, czy np. koszty energii. No cóż, polska produkcja w nadchodzących latach będzie z naszą konkurować. Jeśli więc konsumenci będą wybierać jabłka w sklepach wyłącznie ze względu na cenę, można założyć, że część naszych sadów po prostu upadnie - stwierdził analityk rynku rolnego Petr Havel.