Handel choinkami to ryzykowny biznes, który z roku na rok staje się mniej opłacalny. Choć liczba klientów pozostaje stabilna, zmieniają się ich preferencje. Coraz więcej osób wybiera jodłę zamiast świerka, co wpływa na wcześniejsze zakupy i podnosi koszty sprzedawców.
Zdążyć przed Wigilią
Pan Konrad, sprzedawca z Koszalina, zauważa, że ryzyko w tym biznesie jest duże, ponieważ choinki tracą wartość już 24 grudnia. Wielu nowych sprzedawców rezygnuje po pierwszym roku, gdyż zamawiają zbyt dużo drzewek, które nie znajdują nabywców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dodatkowym wyzwaniem są markety oferujące tańsze, ale gorszej jakości drzewka. Pan Konrad, który sam jest plantatorem, sprzedaje świerki po 50 zł za metr, a jodły po 100 zł. Oferuje także dodatkowe usługi, jak dostawa do domu, co kosztuje ok. 50 zł.
Kiedyś sprzedawaliśmy więcej świerka pospolitego, a teraz większość przestawiła się na jodłę. To drzewko postoi dłużej w mieszkaniu i dlatego klienci kupują ją już wcześniej – mówi w rozmowie z "Faktem" sprzedawca z Koszalina.
Kiedyś ruszaliśmy ze sprzedażą 10 dni przed świętami, a teraz zaczynamy handel ok. 9 grudnia - dodaje.
Rynkowe mody i rodzaje drzewek przeplatają się z wyzwaniami logistycznymi, jak wynajem placu czy koszty operacyjne, które mają kluczowe znaczenie dla rentowności przedsięwzięcia. Wyznacznikiem jakości stają się jodły kaukaskie, a zwłaszcza ich ekologiczne wersje w doniczkach. Stawki za usługi dodatkowe, jak dostawa choinki, znacząco różnią się w zależności od regionu.
Choinki, które pozostają niesprzedane, mogą być poddawane recyklingowi, przetwarzane na biomasę lub używane w kwiaciarniach do tworzenia wieńców. Praktyki te pokazują, że mimo trudności, biznes choinkowy wciąż szuka innowacyjnych rozwiązań na wyzwania współczesnego rynku i dąży do optymalizacji kosztów oraz minimalizacji strat.