Pani Sylwia podczas porannych zakupów w Lidlu skasowała przy kasie samoobsługowej trzy maślane croissanty. Gdy już wychodziła ze sklepu podbiegł do niej ochroniarz sklepu. Mężczyzna sprawdził, że kobieta miała w torebce dwa maślane croissanty i jeden droższy. Autorka nagrania powiedziała ochroniarzowi, że ureguluje różnicę, bo pomyliła się, kasując produkt.
- To jest oszustwo i przestępstwo, co pani zrobiła - miał odpowiedzieć mężczyzna, po czym wezwał na miejsce policję.
Sprawę postanowił skomentować popularny na TikToku prawnik Marcin Kruszewski, który prowadzi profil pod nazwą @prawomarcina. - Sprawę udało się rozwiązać, gdy przyjechała policja, którą swoją pracę wykonała wzorowo - podkreśla ekspert.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Policjanci powiedzieli pani Sylwii, że żadnego przestępstwa ani wykroczenia nie popełniła. Kobieta dopłaciła różnicę i wyszła ze sklepu. Przez zachowanie ochroniarza straciła jednak ponad godzinę.
Prawnik Marcin Kruszewski podkreśla, że "ochroniarz pokazał, że całkowicie nie zna się na prawie, albo celowo wprowadził dziewczynę w błąd, żeby ją nastraszyć, bo oszustwo to nie przelewki, niezależnie od kwoty nawet jeśli dotyczy to dwóch złotych zawsze jest to przestępstwo"
Inaczej jest w przypadku kradzieży. Jednak mowy o oszustwie nie byłoby tutaj, nawet jeśli dziewczyna celowo skasowała nieprawidłowo tego rogalika. Oszukać można tylko inną osobę. O kradzieży też tutaj absolutnie nie ma mowy i to nawet tej wykroczeniowej - tłumaczy prawnik.
- Jest tak dlatego, że kradzież można popełnić tylko umyślnie. Jeżeli pomylicie się, źle skasujecie produkt albo przez przypadek podczas zakupów zapląta się wam np. rogalik, za którego nie zapłaciliście, to przestępstwa ani wykroczenia nie ma - precyzuje.
W takiej sytuacji - jak tłumaczy prawnik Marcin Kruszewski należy po prostu uregulować różnice, co dziewczyna zrobiła.
Przy okazji tej sytuacji, prawnik opowiedział, że w tej samej sieci sklepów jego tatę spotkała "jeszcze bardziej absurdalna sytuacja".
- On niczego źle nie skasował, ani nie wyniósł, tylko ochroniarz uznał, że wygląda podejrzanie i chciał go sprawdzać. Mój tata mógł uciec, ale chciał mu dać nauczkę i poczekał na policję, która wyjaśniła mu, że zatrzymywać bez powodu ludzi w sklepie nie można - opisuje prawnik.
Stanowisko sieci Lidl
Wysłaliśmy zapytanie do sieci Lidl Polska z prośbą o komentarz i informacje na temat wewnętrznych ustaleń. Oto oświadczenie sieci.
"Niezwłocznie po zgłoszeniu zdarzenia przez klientkę w mediach społecznościowych rozpoczęliśmy jego wewnętrzną weryfikację. Z dokumentacji i nagrania przekazanych nam przez firmę ochroniarską sklepu w Żywcu wynika, że w zaistniałej sytuacji, tj. podejrzenia kradzieży, została wdrożona standardowa procedura, obejmująca m.in. rozmowę z ochroniarzem. W sytuacji, gdy klientka/klient nie wyraża chęci wyjaśnienia sytuacji i nie współpracuje z ochroną, na miejsce zostaje wezwana Policja. W przytoczonej sytuacji, po interwencji służb klientka uregulowała należność za zakupiony produkt. Zapewniamy, że komfort i zadowolenie naszych klientów zawsze są dla nas priorytetem" - przekazała sieć Lidl Polska.