Pani Sylwia wywołała burzę, opisując sytuację, jaka miała miejsce w sklepie sieci Lidl w Żywcu. Kobieta pomyliła się podczas kasowania produktów. Okazało się, że jeden z jej croissantów nie był maślany. Klientka Lidla została zatrzymana przez ochronę, która miała zarzucić jej kradzież. Chodziło o niewielką różnicę w wysokości 2 złotych. Na miejsce wezwano policję.
Pani Sylwia uregulowała różnicę w kasie. Po zdarzeniu nagrała film na Tik Toka, w którym przedstawiła swój punkt widzenia. - Absurdalna sytuacja. Nie przypuszczałam, że coś takiego mnie spotka. (...) Jest mi bardzo przykro. Chcę tę sytuację nagłośnić, bo to, do czego posuwają się ochroniarze w sklepach, jest nienormalne - przyznała.
Lidl Polska oficjalnie odniósł się do całej sprawy. - Z dokumentacji i nagrania przekazanych nam przez firmę ochroniarską sklepu w Żywcu wynika, że w zaistniałej sytuacji, tj. podejrzenia kradzieży, została wdrożona standardowa procedura, obejmująca m.in. rozmowę z ochroniarzem. W sytuacji, gdy klientka/klient nie wyraża chęci wyjaśnienia sytuacji i nie współpracuje z ochroną, na miejsce zostaje wezwana Policja - napisano w oświadczeniu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Afera w Lidlu. Firma ochroniarska odpowiada na słowa klientki
To jednak nie koniec sprawy. Do zarzutów odniosła się także firma ochroniarska, która świadczy swoje usługi w sklepie sieci Lidl przy ulicy Wesołej.
- W związku ze zdarzeniem z 19 marca 2025 r., do którego doszło w sklepie Lidl w Żywcu przy ul. Wesołej 89 Securitas Polska sp. z o.o. oświadcza, że przeprowadzona analiza wskazuje, że pracownicy ochrony zachowywali się zgodnie ze standardami profesjonalizmu i z poszanowaniem granic ich uprawnień wynikających z bezwzględnie obowiązujących przepisów prawa - czytamy w treści oświadczenia Securitas Polska.
Firma informuje, że "zadaniem pracownika ochrony w obiekcie klienta jest zapobieganie czynom zabronionym wymierzonym w jego mienie". Nie jest on równocześnie uprawniony do kwalifikowania takich czynów ze względu na wartość zagrożonego mienia ani rozstrzygać o intencji osoby, która się takiego czynu dopuściła. System prawa zastrzega tę rolę dla organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości - przekazała nam firma ochroniarska. Dodaje także, że "pracownik ochrony, zgodnie z bezwzględnie obowiązującymi przepisami prawa, nie jest uprawniony do odstąpienia od zawiadomienia Policji o ujęciu osoby dopuszczającej się czynu zabronionego".
- Wbrew twierdzeniom uczestniczki zdarzenia, pracownik ochrony, po wylegitymowaniu się, poprosił ją o wyjaśnienie zaobserwowanej wcześniej sytuacji polegającej na umieszczeniu produktów o różnej wartości w jednej torbie. Nagranie z monitoringu potwierdza, że uczestniczka chciała się oddalić ze sklepu bez wyjaśnienia swojego zachowania. Była to główna przyczyna przeprowadzenia klientki do odrębnego pomieszczenia i wezwania na miejsce zdarzenia Policji - informuje Securitas Polska.
- Przez cały czas przebywania klientki w pomieszczeniu zaplecza, poza pracownikami ochrony, towarzyszyła jej pracownica sklepu. Nagrania z monitoringu świadczą o proporcjonalności środków podejmowanych przez pracowników ochrony. Nie miało miejsca również zachowanie, które mogłoby być zakwalifikowane jako zastraszanie. Materiał dowodowy nie wskazuje na jakikolwiek przejaw agresji interweniujących pracowników ochrony w stosunku do klientki. W szczególności nie zasługuje na to informowanie osoby ujętej o przyczynach ujęcia. Dobra osobiste klientki nie zostały w żaden sposób naruszone - czytamy dalej w oświadczeniu.
Zdaniem firmy ochroniarskiej opis zdarzenia, do jakiego miało dojść w Lidlu, "nie pokrywa się w kluczowych aspektach z udokumentowanym stanem faktycznym". - W toku interwencji nie doszło do jakiegokolwiek naruszenia przepisów prawa lub zasad profesjonalizmu - podsumowuje Securitas Polska.
Czytaj także: Na górali padł blady strach. Biją na alarm