Będzie bykowe? Chcą podwójnej składki. "Bezdzietni obciążają system"
Do Sejmu wpłynęła petycja złożona przez anonimowego obywatela, który domaga się zwiększenia opodatkowania dla bezdzietnych Polaków, potocznie zwanego "bykowym". Jak argumentuje autor, jego zdaniem, te osoby "w sposób naturalny obciążają system".
Już na najbliższym posiedzeniu Sejmu posłowie z Komisji ds. Petycji rozpatrzą propozycję wprowadzenia tzw. bykowego, czyli podwójnego opodatkowania osób bezdzietnych. Projekt przewiduje również, że wyższe podatki mieliby płacić rodzice wychowujący tylko jedno dziecko. W ich przypadku autor petycji proponuje składkę wyższą o 50 proc.
Anonimowy obywatel, który złożył pismo, domaga się, by dodatkowe obciążenia zaczęły obowiązywać, począwszy od ukończenia 30. roku życia. Z obowiązku zwolnieni byliby obywatele cierpiący na bezpłodność oraz rodzice, którzy przeżyli śmierć swoich dzieci.
Tego typu rozwiązanie bywa nazywane "bykowym", co jest nawiązaniem do podatku, który istniał w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej do 1973 roku i obejmował wszystkie osoby bezdzietne, nieżonate i niezamężne, początkowo powyżej 21. roku życia. Później podatek ten był obowiązkowy po skończeniu 25 lat.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wicepremier z Polski 2050? "W listopadzie"
Zdaniem autora pomysłu na nawiązanie do tej daniny, osoby, które świadomie nie zdecydowały się na spłodzenie potomstwa, są obciążeniem dla systemu.
Osoby bezdzietne, nie przyczyniając się do przyszłego wzrostu podatników i składkowiczów, w sposób naturalny obciążają system, nie kompensując tego partycypacją w jego przyszłym utrzymaniu – czytamy.
BEOS rekomenduje odrzucenie projektu
We wtorek, 22 lipca, propozycja trafi pod obrady sejmowej Komisji ds. Petycji. Już teraz jednak wiadomo, że sejmowe Biuro Ekspertyz i Oceny Skutków Regulacji (BEOS) rekomenduje jej odrzucenie. Eksperci biura argumentują, że osoby bezdzietne już na ten moment wypełniają swoje obowiązki wobec systemu, regularnie odprowadzając składki.
Biuro ponadto jest zdania, że propozycja "bykowego" może naruszać konstytucyjną zasadę równości, faworyzując lub dyskryminując obywateli ze względu na stan rodzinny, co jest sprzeczne z prawem.
Co w sytuacji, gdyby kontrowersyjna propozycja jednak weszła w życie? Jak wyliczył "Fakt", wówczas osoba zarabiająca minimalną pensję (obecnie 4 666 zł brutto) musiałaby dodatkowo wpłacać do ZUS około 455 zł. Z kolei przy wynagrodzeniu 6 tys. zł miesięcznie, "bykowe" wyniosłoby 585 zł.