Rewolucja na rynku mieszkań? To już nie jest czas dla sprzedających
Przez ostatnie lata ceny mieszkań w Polsce niemal wyłącznie rosły, a wiele osób mogło tylko pomarzyć o własnym kawałku podłogi. Teraz ta tendencja się zmienia. Z raportu Grupy Morizon-Gratka wynika, że ceny mieszkań na rynku wtórnym spadły w 11 spośród 12 polskich miast.
Po miesiącach ciągłych wzrostów i galopujących oczekiwań sprzedających, rynek mieszkań z drugiej ręki zaczyna oddychać nieco innym rytmem. "Puls Biznesu" poinformował, że w niemal wszystkich polskich miastach odnotowano znaczące spadki cen.
Największe zmiany, na korzyść kupujących, odnotowano w Krakowie, Lublinie i Olsztynie. W stolicy Małopolski ceny za metr kwadratowy w ciągu roku spadły o 5,1 proc., czyli 853 zł.
To oznacza, że na 50-metrowym mieszkaniu można zaoszczędzić blisko 40 tysięcy złotych. W 11 spośród 12 największych polskich miast ceny ofertowe mieszkań na rynku wtórnym zmniejszyły się natomiast średnio o 2,4 proc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ile mieszkań mają posłowie? Emocje w Sejmie o podatek katastralny
Lublin zanotował spadek o 4,1 proc., a Olsztyn – o 3,6 proc. W innych miastach obniżki cen mieszkań były mniej spektakularne, ale i tak wyraźne – od 0,4 do 1,4 proc. Jedynym wyjątkiem jest Łódź, gdzie ceny lekko drgnęły w górę (wzrost o 0,4 proc.).
Co ciekawe, choć ceny spadają, to liczba ofert zaczyna się kurczyć. W samej Warszawie mieszkań z rynku wtórnego jest dziś o 21 proc. mniej niż rok temu. To znak, że kupujący znów ruszyli na łowy, a dobre oferty znikają szybciej, niż zdążymy zapisać je w ulubionych.
Ceny mieszkań w Polsce spadają. Przyczyny
Co się właściwie dzieje? Eksperci z grupy Grupy Morizon-Gratka mówią o kilku czynnikach, które wspólnie zaczynają zmieniać układ sił na rynku. Inflacja zrobiła swoje – choć nie zawsze to widać na pierwszy rzut oka, realna wartość pieniędzy zaczęła topnieć.
Ceny mieszkań, które jeszcze niedawno wydawały się nie do ruszenia, dziś są bardziej elastyczne. Ponadto negocjacje wracają do łask i coraz częściej kończą się realnym obniżeniem ceny.
Do tego dochodzą kredyty. Po miesiącach zastoju banki znów otwierają się nieco szerzej, a zdolność kredytowa wielu Polaków wraca do poziomów sprzed kilku lat. Efekt? Kupujących przybywa, a rynek się rozgrzewa – ale już na zupełnie innych zasadach.