Austin Price wyleciał 4 października z lotniska w Bristolu do Krakowa. Podczas odprawy został poproszony przez personel Ryanair o umieszczenie swojej walizki w miarce bagażowej "jeśli pasuje, leci". Walizka Austina, jak twierdzi, mieściła się w wyznaczonym miejscu, jednak koła były "krzywe" i "sztywne", co uniemożliwiło jej idealne dopasowanie.
Mimo wykupienia priorytetowego wejścia na pokład z bagażem 10 kg, Price został poinformowany przez "nieuprzejmego" pracownika Ryanair, że ze względu na przekroczenie dozwolonych wymiarów musi uiścić dodatkową opłatę.
Oburzony sytuacją, Austin napisał w sieci: "Właśnie zostałem obciążony opłatą 75 funtów za bagaż, który wyraźnie pasuje. Ogarnijcie to!".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdjęcia wykonane przez Price'a pokazują, że walizka pasuje pod względem wysokości i szerokości, ale nie mieści się w głębokości, przekraczając dopuszczalne 20 cm określone w polityce Ryanair.
Rynaiar kazał mu płacić. Linia się tłumaczy
Linia lotnicza podkreśla, że "bagaż pasażera przekroczył dopuszczalne wymiary" i został "prawidłowo obciążony standardową opłatą 75 funtów".
Austin Price zarzuca personelowi, że "zbyt gorliwie wykonywali swoją pracę" i robili to "źle". Uważa, że nowe miarki są zaprojektowane tak, by "przyłapać ludzi". "Używam tej samej walizki od trzech lat" - mówi Price. "Myślałem, że opłata wyniesie około 28 funtów, a zostałem obciążony 75 funtami".
Rzecznik Ryanair w rozmowie z "Express" stwierdził: "Bagaż tego pasażera przekroczył dozwolone wymiary dla 10 kg bagażu podręcznego i został prawidłowo obciążony standardową opłatą 75 funtów za przewóz bagażu na pokładzie".